poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 13

Melissa's pov


***retrospekcja***

-
Proszę! Pozwól mi wytłumaczyć! - płakałam. Kolejne uderzenie w twarz. - Jack, przestań! - krzyczałam. Leżałam twarzą do podłogi, a obok była kałuża krwi spływającej z mojego nosa.
- Osioł. - wyszeptałam przystawiając dłoń do twarzy. Pokryła się krwią.
- TO NA CO KURWA ZASŁUGUJESZ! Teraz powiedz mi, DZIWKO! Kto to jest?! Co?! Kto jest ojcem?! - warknął.
Pociągnął mnie mocno za włosy i rzucił z całej siły o ścianę. Krew gotowała się pod jego skórą.
- T-twoje. - wydyszałam. Jego oczy wwiercały się w moje, gdy po chwili znów rzucił mnie na podłogę. Mogłam już poczuć guza formującego się na moim czole.
- Kłamiesz! - krzyknął stając nade mną. Oddychał gwałtownie, a w oczach miał wściekłość. - Kurwa, kłamiesz! - wrzasnął ponownie, kopiąc mnie w brzuch. Zacisnęłam zęby, powstrzymując krzyk i łzy. To by tylko pogorszyło sprawę. Cieszył się z mojego bólu. Zawsze.
Znowu zostałam pociągnięta za włosy. Czułam jakby zaraz miały oderwać się od głowy razem ze skórą. Jego ciemne brązowe oczy płonęły, a gniew wzrastał z każdą sekundą.
- Daje ci ostatnią szansę, Melissa. Powiedz mi prawdę. - wyszeptał mi do ucha, prawie kojąco.
Poczułam jak łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Jego wolna dłoń dosięgnęła mojej szczęki i zacisnęła się. Mocno. Nachylił się nade mną.
- Kogo jest?
Jego gorący oddech drażnił moją twarz, sprawił że przymknęłam oczy i się skrzywiłam. Przełknęłam mocno, uniosłam powieki i spojrzałam na niego z mordem w oczach.
- Twoje.
Nie wyszeptałam tego. Ani nie wymamrotałam. Ani nie zawahałam się. Nie powiedziałam tego ani za głośno, ani za cicho. Było to jasne jak słońce.
'Twoje' powtarzałam w myślach.
Próbowałam znaleźć coś w jego oczach. Czegokolwiek.
Rzucił mnie na podłogę i złapał klucze.
- Jeśli nie będzie cię tutaj, gdy wrócę, nie żyjesz. - było jedynym co powiedział i wyszedł.
Leżałam na zimnej podłodze. Zatrzymałam łzy. Moje ciało krzyczało z bólu za każdym oddechem. Za bardzo bolało, by płakać, za bardzo bolało, by poruszyć mięśniem, za bardzo bolało, by oddychać.
Za bardzo bolało, by zrobić cokolwiek, więc tak leżałam.
Mogłam zwalczyć ból i uciec, albo wezwać pomoc. Lub zrobić cokolwiek zamiast tak leżeć. Ale on by mnie szukał. By mnie znalazł. Zrobił już to, więc zrobi ponownie.
Po jakichś trzydziestu minutach drzwi zostały otwarte. Bardziej jak uderzone o ścianę. A potem zatrzaśnięte.
- Siadaj! - krzyknął. Bezmyślnie szybko się podniosłam na jego komendę. Gdy tylko to zrobiłam ból uderzył ze zdwojoną siłą. Ścisnęłam brzuch i spojrzałam na to, co Jack miał w dłoniach. Jeśli kopanie mnie w brzuch nie zabiło dziecka, to, to co ma w dłoniach zrobi to na pewno.
Siłą otworzył moje usta i wcisnął mi do gardła tabletki aborcyjne.
- To, co dostaniesz, Melissa. To jest twoja wina i za to zapłacisz! - krzyknął.
Łzy pojawiły się w moich oczach, gdy znów dostałam w twarz. Usłyszałam syreny. Coraz wyraźniej i wyraźniej. Jack najwyraźniej też je usłyszał, bo wyglądał na przestraszonego.
Widziałam przed sobą już rozmazany i czarny pokój, ale mogłam jeszcze usłyszeć, jak ktoś biegnie po schodach kamienicy. Kilka osób.
- JACK DAVID, WYJDŹ Z MIESZKANIA Z RĘKAMI ZA GŁOWĄ!!! - było ostatnimi słowami, które pamiętam.

Otworzyłam oczy. Byłam w pokoju pomalowanym na biało. Szpital.
Do moich ramion były przyczepione jakieś rurki i miałam na twarzy maskę tlenową. Monitor obok zaczął wydawać jakieś dziwne odgłosy i wtedy do pomieszczenia weszły dwie pielęgniarki, które się do mnie uśmiechnęły. Nie oddałam uśmiechu. Nie mogłam, bo wszystko mnie bolało.
Ta jedna w różowym zdjęła mi maskę tlenową. Czy one zawsze się tak szczerzą?
- Witamy w szpitalu Miłosierdzia, Melissa. - powiedziała ta druga w niebieskim.
Popatrzyłam raz na jedną i na drugą, a one gapiły się na mnie.
- Powiedzcie mi tą złą wiadomość. - wychrypiałam. Mój głos brzmiał, jakbym połknęła pieprzoną żabę.
Twarze obu pielęgniarek opadły i spojrzały na siebie.
- Dziecko nie żyje. - powiedziała ta w różowym, jej uśmiech zniknął, a oczy wyrażały smutek lub bardziej współczucie.
Moja głowa opadła na poduszkę, a oczy się zamknęły. Nie musiałam już powstrzymywać łez, więc tego nie zrobiłam. Pozwoliłam im popłynąć, chociaż ten raz.
- Kochanie, jest w porządku. Jack David, tak mi się wydaję, że się nazywał, spędzi lata w więzieniu. - oznajmiła pielęgniarka w niebieskim. Wyciągnęła rękę, by potrzeć moje ramię, ale się wyrwałam. Po sekundzie pożałowałam tego, bo wywołało to straszny ból.
- Nie. Dotykaj. Mnie. - warknęłam przez zaciśnięte zęby. Znów zamknęłam oczy i czekałam, aż drzwi się zatrzasną, aż one wyjdą. Wtedy... się załamałam.

***koniec retrospekcji*

Starłam łzy z twarzy i zacisnęłam dłonie na kierownicy, próbując się pozbierać.
Nie. Nie pozwolę, by to się stało. Nikomu więcej. Nie Perrie. Parker tego nie wygra. Dopilnuję tego, nawet jeśli to ma być ostatnia rzecz jaką zrobię.
Muszę go zniszczyć.


Notatka

Komentujcie :D
Coś się szykuje, chyba...

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 12

Melissa's pov
- Co ci się stało, Melissa? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
Ja i Parker byliśmy w salonie, podczas gdy Michel i Jordan pojechali popilnować Harry'ego. Oni są bardziej jak słudzy. Niewolnicy. Marionetki. A ja siedzę z samym marionetkarzem.
- Dlaczego to robisz, Parker? Po tych wszystkich latach. Dlaczego teraz? - odmówiłam kontaktu wzrokowego. Nie chcę być w to wciągnięta. Nie tym razem.
- To była prośba... albo bardziej jak zlecenie.
Czekaj. To jest ktoś jeszcze. Ktoś, kto tym wszystkim kieruje?
- Od kogo? - podniosłam głowę i popatrzyłam w jego czarne oczy.
- Obawiam się, że to poufne, kochanie. - na twarzy pojawił mu się zły uśmieszek ukazując jego białe zęby. Jak one mogą być takie białe, skoro plotą jakieś gówniane bzdury?
- C-co zamierzasz zrobić z Perrie? - zapytałam. Nie może wiedzieć, że jest w ciąży. Albo, że może być w ciąży. Mam zamiar to sprawdzić.
- Dodaj dwa do dwóch. Jesteś mądra, znasz odpowiedź.
To była odpowiedź, której się obawiałam.
- Dlaczego tu jestem? Do czego mnie potrzebujesz?
- Jesteś dziś dociekliwa, Melissa. Masz wątpliwości, co do naszego sojuszu? - usłyszałam nutę zirytowania w jego głosie.
- Nie. - zaczęłam szybko. - Chciałam po prostu wiedzieć dlaczego mamy sojusz. Dlaczego ja? Dlaczego?
Położył dłonie na stoliku do kawy.
- Ponieważ, mam dla ciebie zaplanowane coś jeszcze.
Tylko tego chciałam się dowiedzieć.
- Jadę do sklepu kupić kilka rzeczy. Niedługo będziemy. - oznajmiłam wstając.
- Tak, będzieMY. - powiedział, gdy założyłam kurtkę i wyszłam w tą ciemną niepogodną noc.

Kaitlin's pov
- Dzwonię na policję. - oznajmił Zayn i sięgnął po telefon, ale złapałam go za rękę.
- I co im powiesz? Zaginęło dwoje dorosłych ludzi? Oni są pełnoletni, Zayn. Nie możemy nic zrobić.
Poczułam jak się spiął.
- Kaitlin, nie rozumiesz. Coś jest nie tak i nie mogę pozwolić, by Perrie się coś stało. - teraz on ścisnął moją rękę.
Poczułam łzy w oczach.
- Zayn, rozumiem. - łzy popłynęły mi po policzkach. - Dopiero co odzyskałam Harry'ego. Nie mogę go stracić ponownie. - przerwałam, by się uspokoić. - Ale to wymyka się nam spod kontroli.
Sprawdziłam godzinę.
1:23.
Było czarno i padał śnieg. Wszystko, co mogliśmy zrobić to czekać... I czekać... I czekać.

Harry's pov
Jest 1:25. Kaitlin dzwoniła jakieś milion razy, ale nie mogę ryzykować powiedzeniem jej. Do tego jestem obserwowany.
Rozejrzałem się i zauważyłem szczupłą dziewczynę o ciemnych włosach, biegnącą z samochodu do sklepu całodobowego. Poczułem się dziwnie. Tak jakbym powinien z nią porozmawiać. Ale nie zrobiłem tego. Dalej siedziałem w samochodzie i wgapiałem się w telefon.

Melissa's pov
Wbiegłam do sklepu i się rozejrzałam. Chcę to zrobić szybko.
Biegałam od półki do półki, by wziąć mleko, chleb, jajka i wodę.
Rozejrzałam się jeszcze i znalazłam test ciążowy. Wzięłam go i podeszłam do kasy i zapłaciłam trzymając spuszczoną głowę.
- Cholerna zamieć na zewnątrz. - mruknął chłopak pakując moje rzeczy. Zignorowałam go.
- Niebezpiecznie jechać. Wcale. - dodał. - Może mogłabyś...
- Zamknij się kurwa i podaj mi to. - warknęłam. Wszystkie kolory odpłynęły z jego twarzy, gdy podawał mi torbę. Wyrwałam mu ją i poszłam do samochodu. Wrzuciłam torbę na siedzenie pasażera i włączyłam ogrzewanie. Spojrzałam na nią jeszcze raz i zauważyłam wystający test ciążowy.
Nie rób tego, Melissa. Nie rób tego.
Poczułam łzy napływające do moich oczu i nie mogłam ich powstrzymać.

Parker's pov
- Cześć, Perrie. - powiedziałem przyklejając do twarzy uśmiech i wszedłem do pokoju. Skrzywiła się na mnie. Gdyby tylko wzrok mógłby zabijać, dawno bym już nie żył.
- Nie odpowiesz mi? - dokuczyłem na co się spięła.
- Dlaczego chcesz mnie? - warknęła. Zacisnęła dłonie na oparciu krzesła, aż pobielały jej kłykcie. Jej twarz nie wyrażała emocji, ale mogłem wyczuć jej strach.
- Kochanie, słońce. Poczekaj do jutra, gdy Harry tutaj będzie. Dokładnie na tym krześle. - powiedziałem wskazując na pusty mebel stojący w przeciwnym rogu. - Będzie się wyrywał i walczył, ale przegra.
- Dlaczego ja? Dlaczego Harry? Dlaczego? - jej głos drżał po każdym wypowiedzianym słowie. Próbowała to zamaskować. Coś mi mówi, że ma za dużo do stracenia. I o co chodzi z tymi wszystkimi 'dlaczego'?
- Przyglądałem się uważnie wszystkim twoim przyjaciołom, Perrie. Wiem, że Louis i słodka Eleanor są poza miastem. Niall i Ruby są na miesiącu miodowym na Bahamach. Farciarze, muszę przyznać. I Liam, Sopia i Danielle skaczą sobie do gardeł. Chyba, że Danielle znowu zamknęła się w mieszkaniu. - zbladła i strach pojawił się w jej oczach. Zaczęła się trząść.
- Zamierzasz mnie zabić... prawda? - wreszcie to rozgryzła.
- Jeszcze nie teraz.

Mike's pov
- Hej, Jordan! Chodź, spójrz na to! - krzyknąłem. Byliśmy na dachu supermarketu i zauważyłem Melissę siedzącą w jej samochodzie.
- O co chodzi? - zapytał.
- Popatrz. - powiedziałem wskazując na czarny pojazd. Wziął lornetkę i przez nią spojrzał.
- Ja pierdole. Ona płacze?! - zapytał ze śmiechem.
- Cholera... ale robi scenę. - odpowiedziałem.
Zamilknęliśmy na kilka minut.
- Hej, Mike? - wyszeptał Jordan.
- Hmm? - odparłem.
- Co jeśli Parker wciągnie nas w większe gówno? ... Nie mogę tego dłużej robić. Mam teraz dzieci, Mike. - powiedział. Był zmartwiony.
Parker ma problemy z głową. On jest pojebany, a my popełniliśmy błąd wpakowując się w to rok temu. Jeśli byśmy wiedzieli, że to się tak skończy, nigdy byśmy tego nie zrobili.
- Zniszczymy go, Jordan. Musimy go zniszczyć.


Notatka

Komentujcie, jeśli wam się podobało :)

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 11

Melissa's pov
- Ty gnojku! - krzyknęłam kierując się w stronę drzwi, ale pociągnął mnie za ramię.
- Ty i ja. Jesteśmy w tym razem, Melissa. Jak za dawnych czasów. - z trudem wyszeptał do mojego ucha.
Spojrzałam za niego na Marka i Jordana. Parker mógł to zrobić sam i wszyscy o tym wiedzą, ale po co my mu jesteśmy potrzebni pozostanie tajemnicą.
- Już nie chcę Harry'ego, Parker. Wreszcie wydoroślałam. - oznajmiłam wyrywając ramię.
- Melissa, udało nam się ostatnim razem. Wiesz dlaczego? Bo uratowałem nasze żałosne tyłki i teraz zrobimy to jeszcze raz. Stoi? - zauważyłam jak jego oczy płoną.
- Co jeśli powiem nie? - zapytałam, na co zacisnął powieki.
- Wiem, że tego nie zrobisz, bo wiesz, mi nie przeszkadza trafienie do więzienia, ale wiem, że tobie tak. - powiedział, a na jego twarzy pojawił się zły uśmieszek.
- Kto tym razem jest tą szczęśliwą ofiarą? - zapytałam przewracając oczami i kierując się schodami w dół.
Jordan otworzył mi drzwi do, jak zgaduję, głównej sypialni, ale Parker zabarykadował okna.
Moje oczy podążyły po pokoju. Przed oczami ukazała mi się scena z opuszczonego magazynu i smród palącego się ciała. Chciało mi się rzygać.
Była tam. Siedziała przywiązana do krzesła stojącego w rogu, a jej blond-różowe włosy związane były w, teraz niechlujny, kucyk. Wytrzeszczyła oczy, gdy mnie zobaczyła.
- Zapoznajcie się. - Parker zachichotał zatrzaskując za mną drzwi.
- Kogo my tu mamy... Co tam słychać, Perrie? - zapytałam podchodząc i zdzierając taśmę z jej ust na co się skrzywiła.
- M-musisz m-mi pom-móc. - powiedziała natychmiast z błagalnym spojrzeniem.
- Słuchaj, wiem że o tym wiedziałaś, ale mam związane ręce, jeśli chodzi o Parkera. Muszę go słuchać. - przyznałam. Smutne, ale prawdziwe. Ale nie narzekam, uratował mi tyłek więcej niż raz.
- Melissa. - przełknęła ślinę. - ... nie rozumiesz... m-mogę być w ciąży. - Gdy te słowa do mnie dotarły, z jakiegoś powodu spojrzałam na jej brzuch. Impuls.
- Kurwa. - mruknęłam. To jest chore. Czy Parker ją teraz wypuści? Po tym co zobaczy? Po tym co już widziała? Parker ją zabije. Ale teraz... nie tylko ją. Dziecko też.
- Proszę, Melissa, musisz mi pomóc. - wyszeptała napierając na linę, którą była przywiązana.
- J-ja nie mogę. - wymamrotałam cofając się w stronę drzwi. - Nie mogę. - powtórzyłam zanim wyszłam z pomieszczenia.
To jest wszystko posrane.

Harry's pov
Jechałem główną drogą w stronę supermarketu, kiedy zadzwonił telefon.
- Co teraz? - zapytałem, gdy tylko odebrałem połączenie.
- Powinieneś powłóczyć się trochę po sklepie. To będzie długa noc. - powiedział Parker. Przez myślenie o nim chciałem w coś uderzyć.
- Żartujesz sobie, całą noc?! POWIEDZ MI GDZIE JESTEŚ! - krzyknąłem do telefonu od razu parkując.
- Harry. Moja gra. Moje reguły. Będziemy w kontakcie jutro rano. Nawet nie myśl o uciekaniu. Obserwuję cię.
Rozejrzałem się wyglądając przez okna i wsteczne lusterko i nikogo nie zobaczyłem.
- Kłamstwo. - zacisnąłem zęby. Zaśmiał się.
- Podoba mi się ta koszulka The Rolling Stonesów, którą masz na sobie, Harold. Powinieneś mi ją kiedyś pożyczyć. - rozłączył się.
Skurwysyn.

Kaitlin's pov
Kaitlin? - zapytał Zayn, kiedy postawiłam kubek herbaty na szafce nocnej. Podniosłam głowę i na niego spojrzałam.
- Co możemy zrobić? - zapytał siadając.
- Zayn, jest północ. Na zewnątrz jest zamieć. Linie telefoniczne prawdopodobnie nie działają, a Harry i Perrie pewnie są bezpieczni. Są na tyle mądrzy, by się gdzieś zatrzymać. - odparłam siadając na krawędzi łóżka.
- Co jeśli był jakiś wypadek? - zaczął patrząc przed siebie. Przyjrzałam mu się.
- Nie było. Ktoś by zadzwonił. Ktoś by nam powiedział... - zaczęłam, ale zatrzymałam się i zeskoczyłam z łóżka.
- Powinnam ich poszukać. - zaoferowałam.
- Nie, drogi są w strasznym stanie i nikt się przez to nie przedrze. - powiedział wskazując na zamieć za oknem.
Skinęłam i zwiesiłam głowę. Miał rację. Samochód był pewnie jakieś 2 metry pod śniegiem. Ale ten uścisk w dole mojego brzucha sprawił, że poczułam, że coś jest nie tak. Męczyła mnie ta myśl, a kiedy spojrzałam na Zayna wiedziałam, że go też.


Notatka
Ten rozdział jest tylko dzięki Anicie (Lady6in6Blue). Zostało jeszcze osiem :)


wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 10

Dedykuję Nikoli Niewiadomskiej :*
_______________________________________________

*kilka tygodni później*

Perrie's pov
- Jesteś pewna, że wolisz pojechać sama? - Zayn zapytał po raz trzeci.
Wzięłam z półki moją torebkę i szalik.
- Jasne, nic mi nie będzie! - zapewniłam go, ale wyglądał na niepewnego.
- Zabierz ze sobą Kaitlin, Danielle, Ruby, Soph...
- Sophia nie jest moją przyjaciółką. - stwierdziłam szorstko. - A poza tym Kaitlin i Harry są nierozłączni, Eleanor z Louisem pojechali do jej rodziców, Danielle zamknęła się w swoim mieszkaniu i nie chce wyjść,  Ruby z Niallem wybierają się na rejs statkiem, który w ich miesiąc miodowy został odwołany. - posłałam mu uspokajający uśmiech, ale nie kupił tego.
- Może ja pojadę? - zapytał podnosząc się z łóżka, ale szybko podbiegłam i go powstrzymałam.
- Jesteś chory! Za chwilę wrócę, jadę przecież tylko do supermarketu. - krzyknęłam owijając szyję szalikiem. Na dworze jest cholernie zimno.
Posłałam Zaynowi całusa i wyszłam na zewnątrz.
Niemalże PRZEBIEGŁAM odcinek od drzwi do samochodu i szybko do niego wskakując zatrzasnęłam drzwi i włączyłam ogrzewanie.
Odpaliłam silnik i włączyłam wycieraczki, które zaczęły zmiatać śnieg z przedniej szyby.
Muszę kupić... mleko... chleb... leki dla Zayna...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
... i test ciążowy.
I nie. Zayn nie wie.
Na wstecznym wyjechałam z podjazdu.
- Kurewska zamieć. - mruknęłam wolno ruszając przez zaśnieżoną ulicę.
- Zgadzam się. - wystraszona odwróciłam się i krzyknęłam.

Kaitlin's pov
- Nie, Zayn, Perrie do nas nie wpadła. - powiedziałam do telefonu zdenerwowana, że ktoś przerwał mi i Harry'emu w oglądaniu filmu.
- Tak, powiem Harry'emu, żeby do niej zadzwonił, ale jeśli nie odebrała od ciebie, to dlaczego miałaby odebrać od Harry'ego? - zapytałam.
- Zayn... Zayn uspokój się... Perrie jest dużą dziewczynką. Prawdopodobnie jedzie wolno, bo drogi są śliskie i zasypane śniegiem. - powiedziałam starając się o uspokoić, ale to nic nie dało.
- Tak, trzy godziny to długo... Zayn porozmawiaj z Harrym, a ja do niej zadzwonię. - zasugerowałam wręczając telefon Harry'emu.
Ale on uniósł ręce i go nie wziął.
- Dobra, to ty zadzwoń do Perrie. - mruknęłam cicho.
- Tak Zayn... taaa, Harry do niej teraz dzwoni... NIE! Jesteś chory, zostań w domu, a ja do ciebie podjadę, okej? Okej. Będę za chwilę. - powiedziałam zanim się rozłączyłam.
Włożyłam telefon do kieszeni i spojrzałam na Harry'ego.
- Odbiera? - zapytałam. Pokręcił głową.
- Zayn tam wariuje. Pojadę do niego, żeby go uspokoić, a ty spróbuj znaleźć Perrie. Dzwoń do niej, pisz sms-y. Ufff... teraz to ja się martwię. - powiedziałam zakładając płaszcz, szalik i rękawiczki.
Podszedł do mnie i pocałował mnie w czubek nosa.
- Jedź ostrożnie. - wyszeptał mi do ucha i mnie przytulił.

Podjechałam na podjazd domu Zayna. Prawie wbiegłam do środka. Nie musiałam dzwonić do drzwi, bo Zayn zostawił je dla mnie otwarte. Pozbyłam się mojego wierzchniego okrycia.
- Kaitlin? - usłyszałam schrypnięty głos.
- Tak! - krzyknęłam idąc do sypialni Zayna.
- Myślisz, że wszystko z nią w porządku? - zapytał, gdy tylko przekroczyłam próg. Spojrzałam na zamieć za oknem.
- Jestem pewna, że jest ok. - powiedziałam tak przekonywająco, jak tylko mogłam... ale teraz... nie byłam tego taka pewna.

Harry's pov
Postanowiłem zadzwonić do Perrie ostatni raz zanim miałem iść ją szukać.
Przyłożyłem telefon do ucha i wsłuchiwałem się w sygnał.
Jeden.

Drugi.

Trzeci.

I wreszcie odebrała.
- PERRIE! Tak cholernie się martwiliśmy! - krzyknąłem do telefonu. Ale to nie była Perrie... to był ktoś inny.
- Nie martw się Harry. Ze mną jest bezpieczna. - powiedział głos. Znałem go. Zbyt dobrze.
- Gdzie do kurwy jesteś?! - wrzasnąłem. Zagotowała się we mnie krew.
- To jest gra Harry. Grałeś kiedyś w gry? Cóż, ta moja ma pewne reguły... - powiedział zagadkowo.
- Jakie reguły? - warknąłem.
- Oj, oj, Harry, nie ekscytuj się tak. Reguła numer jeden: 'nie możesz powiedzieć nikomu'. Ani glinom. Ani Zaynowi. Ani Kaitlin. Albo twoja śliczna przyjaciółka... nie będzie już taka śliczna.
- Nie dotykaj jej! - zacisnąłem dłoń w pięść aż moje kłykcie pobielały.
- Reguła druga: 'zrobisz dokładnie to, co ci powiem'. - wiedziałem, że w tym momencie na jego twarzy pojawia się przebiegły uśmiech.
- Pozwól mi z nią porozmawiać. Chcę wiedzieć, czy jest żywa, okej? - powiedziałem tak spokojnie jak tylko mogłem.
- Harry? - usłyszałem jej cichy głos, tak jakby nie mogła oddychać.
- Perrie, wszystko okej?! - spytałem zataczając kółka po salonie.
- Nie pozwól, by ci coś zrobili. - zapłakała.
Usłyszałem jak ktoś zabiera jej telefon i prawie krzyknąłem.
- Niedługo znowu do ciebie zadzwonię. - głos Parkera rozbrzmiał w mojej głowie i wszystkie wspomnienia wróciły.
Kaitlin.
Mark.
Melissa.
Oni wszyscy. A teraz Perrie.
Ale on nie jej chce. Nie Kaitlin, czy Zayna. Tylko mnie.
Usiadłem na łóżku. Chciałem krzyczeć i go przeklinać, ale nie mogę. Nie mogę nikomu powiedzieć, bo zrobi coś Perrie. Jak zrobił to Kaitlin.

Czekałem prawie dwadzieścia minut zanim zadzwonił mój telefon sprawiając, że podskoczyłem.
Ale to była Kate.
- Kaitlin? - zapytałem, modląc się, żeby z nią było wszystko w porządku.
- Harry, masz jakieś wieści od Perrie? - zapytała. Nie mów jej Harry. Nie. Mów. Jej.
- Zamierzam jej poszukać. - powiedziałem spoglądając na zamieć za oknem.
- Bądź ostrożny. - wyszeptała.
Jest bezpieczna, w ciepłym domu z Zaynem. Jest bezpieczna.
- Będę. Zadzwonię do ciebie później.
- Harry?
- Tak?
- Kocham cię.
- Też cię kocham, Kaitlin.
I się rozłączyłem.
Nie mogę teraz wyjść. Nie, dopóki...
Mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałem na imię dzwoniącego. Perrie.
Zawahałem się, ale odebrałem.
- Jedź w kierunku Quick Martu, ale bądź ostrożny Harry, wolę ciebie żywego.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 9

Dedykuję Madame Styles :*
A to jej blog -----> Never say never
________________________________
Gdy Eleanor skończyła rozmawiać z Louisem pozwoliła mi wybrać coś sobie z jej szafy. Zapytałam o co chodziło, ale powiedziała, że wyjaśni potem.

Zeszłyśmy na dół już wyszykowane. Louis wyjmował alkohol. Kiedy zobaczył Eleanor prawie przewrócił butelkę z wódką. Wydaje się, że to napięcie między nimi zniknęło... to dobrze.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Przyszła nasza para młoda.
- KAITLIN! - krzyknęła Ruby biegnąc do mnie. - To znaczy, że jesteś z Harrym? - zapytała sprawiając, że się zarumieniłam.
- To prawda? - zapytał głęboki głos. Spojrzałam za Ruby, gdzie stał Harry opierając się o drzwi.
- Oczywiście.
Po chwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł Liam z jakąś dziewczyną.
- Czy słyszałeś kiedyś o pukaniu, stary? - zapytał Louis klepiąc go w ramię.
- Po co mam to robić, skoro wiem, gdzie jest zapasowy klucz? - powiedział Liam podnosząc go do góry.
- Dawaj mi to. - burknął Lou wyrywając mu klucz.
- Ummm, Liam. Zamierzasz nas przedstawić swojej koleżance? - zapytał Harry i cała uwaga skupiła się na dziewczynie. Liam mocniej owinął wokół niej swoje ramię.
- To jest Sophia. Moja dziewczyna.
- Dawaj ten cholerny telefon! - krzyknęła Ruby, a dziewczyna schowała się za Liamem. Zamknęłam jej usta dłonią i zaciągnęłam do kuchni.
- Ten dupek ma być z Dani! - szepnęła/krzyknęła.
- Ruby. Uspokój. Się. Oni teraz nie są razem. Założę się, że to z Sophią minie.
- Co z Sophią mnie? - obie odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy uśmiechającą się Danielle stojącą w tylnych drzwiach.
Cholera, Louis i Eleanor powinni zamykać te drzwi.
Obie podbiegłyśmy do niej, żeby ją przytulić.
- Dani, co ty tutaj robisz? Powinnaś być w trasie! Ale cieszę się, że tutaj jesteś. - szepnęłam.
- Też się cieszę, że cię widzę Kaitlin. Postanowiłam wam zrobić niespodziankę. Zwłaszcza Liamowi! I wygląda na to, że są tutaj wszyscy!
Posłałam Ruby zmartwione spojrzenie. Liam jest tu ze swoją nową dziewczyną... o kurwa.
- Na co czekamy! - krzyknęła Danielle idąc w kierunku salonu. Poszłyśmy za nią.
O nie.

Perries pov
- Zayn minęliśmy dom Louisa jakieś trzy razy. Co ty do cholery robisz?
Spojrzał na wsteczne lusterko.
- Ten samochód śledzi nas przez cały czas. - odpowiedział spięty.
Odwróciłam głowę, by go zobaczyć, ale silna ręka Zayna mnie powstrzymała.
- Nie patrz! Zwrócisz na siebie uwagę! - krzyknął na mnie. Osunęłam się w fotelu.
- Co zamierzasz zrobić? - zapytałam teraz kurewsko wystraszona.
- Mam zamiar się zatrzymać i wtedy zobaczymy.

Kaitlins pov
- OMG! Danielle!
- Dani!
- Tańcząca D!
- O mój Boże!

Popatrzyłam na wszystkich gapiących się na Danielle. Ale omal nie umarłam, gdy zobaczyłam Liama przytulającego się z Sophią na kanapie.


- Danielle, wszystko w porządku? - zapytałam siadając obok niej przy barze w kuchni.
- Przebyłam całą drogę, by zrobić niespodziankę Liamowi, a zobaczyłam go z nową dziewczyną. Myślisz, że jest wszystko w porządku? - warknęła. Cofnęłam się i uniosłam ręce w geście obrony.
Podeszłam do Liama, który rozmawiał z Niallem. Wyglądał na zmartwionego. I DOBRZE!
Stanęłam przed nim stukając stopą o podłogę dopóki na mnie nie spojrzał. Wtedy uderzyłam go w twarz, a potem zasłoniłam mu usta dłonią, żeby nie wrzasnął.
- Właśnie zraniłeś jedną z moich przyjaciółek. Mam pełne prawo, by odciąć ci kutasa i wsadzić ci go w dupę. - wyszeptałam. Wytrzeszczył oczy, a Niall zwiał.
Powoli zabrałam swoją rękę i czekałam aż zacznie mówić. Ale nie powiedział nic, więc odeszłam.

Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi i do środka wszedł Zayn i Perrie.
- Co wam to tak długo zajęło? - zapytała El witając się z nimi.
- Długa his... Czy to Danielle? - krzyknęła Perrie i razem z Zaynem rzucili się, by ją przytulić.


Po kilku godzinach zabawy i picia Eleanor zwróciła naszą uwagę.
- Okej... pomyślałam, że skoro jesteście tutaj wszyscy, to chciałam wam powiedzieć, że jesteśmy jak rodzina. Wszyscy, jesteśmy siostrami i braćmi i troszczymy się o siebie nawzajem, bo właśnie to robi rodzina. - chwyciła dłoń Louisa. - I chciałam oznajmić, że nasza rodzina się powiększy. - powiedziała kładąc dłoń na swoim brzuchu.

Przez chwilę zrobiło się tak cicho, że można było usłyszeć kropelkę wody kapiącą z kranu w kuchni. Wtedy wszyscy zaczęli klaskać z radości i gratulować przyszłym rodzicom.
- Więc? Chłopczyk czy dziewczynka?! - krzyknął Harry. Wszystkie oczy skupiły się na Louisie i Eleanor.
- Jeszcze nie wiemy, ale już niedługo! - powiedziała El sprawiając, że wszyscy zaczęli głośniej krzyczeć.

Muzyka była tak głośna, że nie było wątpliwości, że słyszało ją całe osiedle.
Tańczyłam z Danielle, gdy kto położył swoje dłonie na moich biodrach.
- Dzisiaj byłaś bardzo niegrzeczną dziewczynką, Kaitlin. - wyszeptał mi do ucha.
- Pamiętam. - zaśmiałam się opierając głowę o jego szeroką klatkę piersiową.
- Wiesz o czym pamiętam?
- O czym pamiętasz Harold? - zapytałam podnosząc głowę do góry, by spojrzeć w jego połyskujące zielone oczy.
- Pamiętam jak powiedziałaś mi jak będziesz uciekać... prosto do... sypialni Louisa i Eleanor. - powiedział całując mnie w szyję.
- Jeśli tylko będziesz za mną szedł - wyszeptałam łapiąc go za rękę.
- Zawsze.

Gdy zaleźliśmy się na piętrze zatrzymałam się.
- To nie będzie pierwszy raz, gdy prawie uprawialiśmy seks w jego sypialni, pamiętasz? -  dokuczyłam mu przypominając noc, która miała miejsce rok temu.
- Chodź. - powiedział chwytając mnie za rękę.
- Może nie chcę. - odparłam.
- Nie pytałem, czy chcesz. - powiedział ciągnąc mnie przez korytarz.
Zatrzymał się przy drzwiach.
Zdecydowanie pokój Louisa.
Zatrzasnął drzwi i mnie do nich przyparł.
- Bądź dzisiaj moja. - wyszeptał mi do ucha.
Okej, to jednak nie będzie ostre.
- O co dokładnie mnie pytasz? - zapytałam z uśmiechem.
- Chcę, żebyś była moja. Co jest w tym niejasnego. - powiedział z krzywym uśmieszkiem
- Tylko dzisiaj czy...
- Nie tylko dzisiaj. - powiedział zderzając swoje usta z moimi.
- Może nie chcę. - odparłam bez tchu.
- To nie było pytanie. - powiedział chichocząc.
- Musisz przestać to robić. - rozkazałam przygryzając wargę.
Miał coś powiedzieć, gdy muzyka znowu zaczęła grać.
- Powinniśmy wracać. - powiedziałam chcąc otworzyć drzwi.
Zatrzymał mnie.
- Nikt nie powiedział, że musimy. - oznajmił ochrypłym głosem.
No dawaj Kaitlin. Musisz się jakoś zabawić. Przypomniałam sobie.
Otworzyłam drzwi i wróciłam do salonu, gdzie prawie nic nie słyszałam przez tą muzykę. Niall przyniósł kolejne przekąski.
- Czy ktoś powiedział, że znowu ma to się skończyć na 'prawie'? - Powiedział Harry pożądliwie i znowu zaciągnął mnie na górę.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 8

Dedykuję Klaudii Styles :*
Jej blog ---> My Dirty Angel

________________________________________
Louis pov
- Kaitlin, masz przestać uciekać. - powiedziałem idąc za nią. 
Gwałtownie się odwróciła.
- Nie wiem co robić, Louis. Nie wiem co robić.
Złapałem ją za ramię, żeby nie uciekła.
- Z tobą i Anthonym już koniec, ok? Teraz odpowiedz mi na jedno pytanie. Kochasz Harry ego ? - popatrzyła mi w oczy.
- Bardziej niż możesz sobie wyobrazić.

Parkers pov
Gdy wszedłem do salonu tatuażu zadzwonił dzwonek przy drzwiach.
- Za chwilę przyjdę. - zawołał facet z zaplecza. Usiadłem przy biurku i czekałem.

- Przepraszam, że musiał pan czek... o kurwa. - spojrzałem na niego.
- Hej, Jordan. - uśmiechnąłem się podstępnie, co wywołało u niego napięcie.
- Czego chcesz? - warknął. Rzuciłem mu zdjęcie Harry ego.
- Po co to? - zapytał.
- Zaoferowano mi kupę forsy za pozbycie się naszego starego przyjaciela Harolda, więc pomyślałem, że... niektórzy ludzie, by tego chcieli.
- Chcieli czego?
- Pieniędzy... i zemsty. - odłożył zdjęcie.
- Co z Michelem? - zapytał.
- Jordan, mam wszystko pod kontrolą.

Louis pov
- Wpadłem na genialny pomysł! - krzyknąłem. Eleanor i Kaitlin podskoczyły wystraszone.
- Zrobimy dzisiaj imprezę! Wiecie, jak wtedy, gdy byliśmy młodsi.
- Gdy byliśmy młodsi? Jak uważasz, ile my mamy lat? - parsknęła Eleanor.
- Widzicie to napięcie. Po prostu się zabawmy! Mówię serio, no weźcie! - spojrzałem najpierw na El, a potem na Kate.
- Zadzwonię po gang. - oznajmiła Kaitlin z uśmieszkiem wyciągając telefon i wychodząc z pokoju.
- O TO CHODZI! A ty, kotku? - zapytałem El.
- Ty i ja musimy porozmawiać.
Oj, nie podoba mi się to.

Liams pov
- To jak, będziesz? - zapytała Kaitlin.
- A mogę z kimś przyjść? - zapytałem spoglądając na Sophię, która się do mnie uśmiechnęła.
- Jasne, jasne. Bądź za godzinę. Muszę kończyć, pa.
Rozłączyłem się i przytuliłem Sophię.
- Co, jeśli mnie nie polubią? - zapytała kładąc swoją głowę na moim ramieniu.
- Pokochają cię, tak jak ja. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją.
- Twojej ex tam nie będzie, prawda? - zapytała.
- Nie ma szans.

Perries pov
- Jasne! Zayn i ja dawno nie byliśmy na imprezie. - zapiszczałam do telefonu.
- Świetnie, do zobaczenia. - rozłączyłam się.
- Czas na impreeeezę! - krzyknęłam wskakując Zaynowi w ramiona.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło, ale coś za oknem przykuło jego uwagę.
Popatrzyłam w tym samym kierunku.
- Co się stało, kochanie? - zacieśnił swój uścisk wokół moich bioder.
- Nic, m-myślałem, że coś widziałem. Przywidziało mi się. - posłałam mu zaniepokojone spojrzenie, a on podniósł mnie jak pannę młodą.
- Mamy gdzieś być za godzinkę panienko. - powiedział idąc ze mną po schodach.
Uśmiechnęłam się przygryzając wargę.
- Dużo może się wydarzyć przez godzinę.

Rubys pov
- To było straszne! - krzyknęłam siedząc w samochodzie.
- Nie mogę uwierzyć, że statek spłonął. - powiedział uderzając w klakson. Oparłam głowę o szybę.
- Przynajmniej my na niej nie byliśmy. - powiedziałam próbując poprawić nastrój.
- Tak... - ciszę przerwał mój dzwoniący telefon.
- Halo?
- Hej, Ruby!
- Kaitlin! Jak tam?!
- W porządku. Jestem u Louisa i...
- OMG! Opowiedz mi wszystko!

-... no, a dzisiaj jest impreza!
- Naprawdę? Super! Widzimy się później!
Rozłączyłam się i uśmiechnęłam się do Nialla.
- Co? - zapytał śmiejąc się.
- Impreza u Louisa!
Wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- I zgadnij co. - powiedziałam łapiąc go za rękę.
- Co?
- Mają wolne sypialnie.

Danielles pov
Mój samolot właśnie wylądował i tak się cieszyłam, że wszystkim zrobię niespodziankę. Chyba najpierw wpadnę do Louisa i Eleanor. Możemy zrobić imprezę i zaprosić Liama i pozostałych.
Liam i ja zrobiliśmy sobie przerwę, bo bardzo rzadko się widywaliśmy. Ale będzie szczęśliwy, gdy dowie się, że mam przerwę w mojej trasie. Strasznie za nim tęsknię! Szkoda, że Kaitlin tam nie będzie... Jest prawdopodobnie w swoim fantastycznym domu ze swoim już-nie-tak-fantastycznym narzeczonym.
Boże, ona potrzebuje kubła zimnej wody, bo on jest przerażający.
Zatrzymałam taksówkę i podałam adres Eleanor.

Kaitlins pov
- Ostatnia osoba do zaproszenia.- powiedziałam do siebie, wzięłam łyk wody i zadzwoniłam do Harry ego.
- Halo?
- Hej, Harry.
- Kaitlin, wszystko w porządku? (pożartuję sobie z tego, bo mnie to już dobija)
- NIE, HARRY, NIE JEST!
- Kaitlin, co się stało?!
- Harry! Muszę to zrobić szybko, bo inaczej mnie znajdzie!
- Kto cię znajdzie? KAITLIN, CO SIĘ DZIEJE?!
- On wrócił Harry! Parker. Nie panikuj, musisz coś dla mnie zrobić!
- ZROBIĘ WSZYSTKO! KAITLIN, GDZIE JESTEŚ?!
- Ja... musisz za godzinę p-przyjechać na imprezę u Louisa.
- Czekaj. Co?!
- HAHAHAHA, CAŁKOWICIE SIĘ NA TO NABRAŁEŚ!
- Ty suko!
- Jesteś tak łatwowierny, Harry!
- Jesteś taką suką. Prawie dostałem zawału, jak mi powiedziałaś o Parkerze. Miałem dzwonić na policję!
- Parkera już dawno nie ma, Harry. Hahaha, nie wierzę, że to zadziałało!
- Ty podstępna żmijo, kiedy dostanę cię w swoje ręce, lepiej żebyś uciekała.
 - Na pewno! Prosto do sypialni Louisa i Eleanor.
- Już się o to postaram.
- Oczywiście, Harold.
- PRZESTAŃ NAZYWAĆ MNIE HAROLD.
Rozłączyłam się zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze.
Nie mogę uwierzyć, że się na to nabrał.
Parker wrócił. To zabawne!

Przeszłam obok pokoju Louisa i El, gdzie odbywali jakąś poważną rozmowę. Mam nadzieję, że nic się nie stało, bo Eleanor dzisiaj rano wydawała się trochę nerwowa.
Impreza zaczyna się za godzinę, więc powinnam zacząć się szykować... Niestety większość moich rzeczy jest u Harry ego. Zapytam El, czy mogę pożyczyć coś od niej.
Mam nadzieję, że dzisiaj wieczorem wszystko pójdzie dobrze...

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 7

Dedykuję Pysiek :3 :*
___________________________________
Harry's pov
Kaitlin spała skulona przy oknie. Właśnie zatrzymaliśmy się przed moim domem.
- Kaitlin. - szepnąłem szturchając ją. Jej głowa poderwała się do góry i zaczęła się rozglądać.
- Rozpakujemy cię i potem porozmawiamy.

- O czym musimy porozmawiać, Harold? - zapytała siadając przy kuchennym stole naprzeciwko mnie.
- O mnie, o tobie... Anthonym.

Kaitlin's pov
- O mnie, o tobie... Anthonym. - zamarłam. To oczywiście oznacza, że między mną a Anthonym koniec, ale... on o tym nie wie.
- Kaitlin, zadzwoń do niego. - powiedział przysuwając do mnie telefon. O cholera. Przełknęłam ślinę i wykręciłam numer.

Jeden dzwonek.

Drugi dzwonek.

- Halo? - niemal się przeraziłam, gdy usłyszałam jego głos.
- A-Anthony. - wychrypiałam.
- Kaitlin? Z czyjego telefonu dzwonisz? Coś się stało? - wzięłam głęboki oddech. Teraz nie było odwrotu.
- Nie, wszystko w porządku... Jestem u Harry'ego. - Pauza po drugiej stronie.
- DLACZEGO. TY. TAM. KURWA. JESTEŚ? - odwróciłam się do Harry'ego, który nakazał mi mówić dalej.
- Bo z nami koniec, Anthony. Ślub odwołany. - Włączyłam telefon na głośnomówiący i położyłam na stole.
- Zostawiasz MNIE dla tej szumowiny?! Żartujesz sobie?! Daj tego idiotę do telefonu. TERAZ!
Harry wziął telefon, wyłączył głośnomówiący i poszedł do drugiego pokoju.

Wrócił po chwili rzucając telefon, co sprawiło, że podskoczyłam.
- Siedzisz w głębokim bagnie, Kaitlin. - złapałam się za głowę. - A myślałem, że to ja byłem tym, który pieprzył wszystko. - powiedział chichocząc.
- Nadal musisz dorosnąć, Harry.

Harry's pov
- Nadal musisz dorosnąć, Harry. - powiedziała i wyszła frontowymi drzwiami.
Nie zdawała sobie sprawy co się działo. Anthony nie jest 'jestem ponad to i ruszę dalej' typem faceta. Nie podda się bez walki...

Podniosłem telefon i zadzwoniłem do Lou.

- Harry, co tam?
- Kaitlin jest tutaj.
- Tak, słyszałem...
- Jest u ciebie, prawda?
- Ummm... tak.
- Nie mów jej, ale jej problemy się nie skończyły. Dopiero się zaczynają, stary.
- Harry, co ty...

Rozłączyłem się i postanowiłem iść na spacer.

Anthony's pov
Szedłem alejką niedaleko kawiarni. Było zimno i mokro i wyglądało tak jak w filmach. Nie zauważyłem go od razu przez otaczającą nas mgłę, ale po chwili się z niej wyłonił zmierzając w moim kierunku.
- Lepiej niech to będzie dobre. - wymamrotał.
- Och, na pewno jest. - Czułem jak jego zimne spojrzenie się zmienia.
- Więc co to jest? - zapytał niecierpliwie. Znalazłem zdjęcie na telefonie i mu je pokazałem.
- Pan Harry Styles. - odpowiedział ze śmiechem. - To powinno być łatwe. Nie mogę się doczekać by dostać w moje ręce tego dupka.
Muzyka dla moich uszu. Podałem mu kartkę z jego adresem.
- Do zobaczenia, panie Jones. - powiedziałem wyciągając dłoń.
- Mów mi Parker. - uścisnął ją.